Kiedy ogród zaczyna żyć i robi się ciepło wtedy do akcji włącza się kret. Wystarczy jedno, niewielkich rozmiarów stworzenie żeby zakłócić harmonię naszych skrupulatnie poprowadzonych grządek.
Sposoby na kreta
Internet, sklepy ogrodnicze, wujkowie dobre rady ścigają się z mniej lub bardziej okrutnymi sposobami radzenia sobie z kretem. Jako, że zwierze to jest objęte ochroną oszczędzimy szczegółów na temat sposobów walki z tym ogrodowym intruzem, o których nie mało słyszeliśmy. Jesteśmy ludźmi ugodowymi, a nasze drugie imię to kompromis dlatego podjęliśmy trud przekucia złego w dobre.
Wszystko w przyrodzie jest po coś, tak więc i kret jeśli występuje na naszej kuli ziemskiej to po coś. Choć przyjaźń z nim bywa trudna to wiemy, że dzięki niemu nie mamy problemu w swoim ogrodzie z inwazją ślimaków. Jesteśmy święcie przekonani, że kiedy ostatecznie upora się z nimi i stwierdzi, że zrobił, co do niego należało zmieni swoje miejsce.
Pożyteczny kret
Wykorzystujemy jego czarną robotę do sadzenia kwiatów w doniczce. Tak zwana kretowina sprawdza się doskonale do każdego rodzaju roślin nawet tych najbardziej wymagających. Co najważniejsze oprócz nieestetycznych kopców kret nie robi w naszym ogrodzie większych szkód. Nasz ogród w dużej mierze to ogród warzywny. Najtrudniejszy okres to wschodzenie posianych roślin. Do czasu ukorzenienia się warzyw należy zadbać o to żeby kretowina nie przysypywała roślin i tym samym nie odcinała dopływu światła. W przypadku sadzonek typu kapusta, kalafior wystarczy po rozkopaniu przez kreta ziemi docisnąć roślinę do gruntu bez szkody dla niej.
Jak wykorzystać kopce kreta
Z czasem zaobserwować można, że kopce powstawać będą na ścieżkach lub pomiędzy grządkami. Kret mieszka na naszym ogródku już dwa lata. Pierwszy rok był dla nas trudny. Walczyliśmy z nim głównie puszkami po napojach zawieszanymi na metalowych prętach, wbijanymi w kopce. Oprócz tego, że sąsiad wiedział w jakich trunkach lubujemy się to nic nie osiągnęliśmy. Po chemiczne środki ze sklepów ogrodniczych dla zasady nie sięgamy w ogóle. Nie po to sami uprawiamy warzywa, żeby stosować chemię jaką mamy na wyciągnięcie ręki w warzywach z marketowych półek.
Symbioza z kretem
Drugi rok, kiedy to postanowiliśmy zdać się na Matkę Naturę i nie robić kompletnie nic w tym temacie przyniósł mi komfort psychiczny. Przestaliśmy się denerwować ponoszoną klęską. Byliśmy zadowoleni ze zbiorów, a nasz krecik pojawiał się od czasu do czasu na ścieżce, żeby w końcu przenieść się pod drzewa owocowe, gdzie nikomu nie wadzi. Wszystkim ogrodowym zapaleńcom polecamy stoicki spokój i życie w zgodzie z naturą.